środa, 7 listopada 2012

Ten pierwszy raz...


Dzisiaj mój debiut. Nie ukrywam, że jestem lekko stremowana, ale kiedyś musiał być ten pierwszy raz... na szkle ;)

Wszystkie moje prace do tej pory wyłącznie powstawały na drewnie, pudełka małe i te duże, deski, deseczki, ramki, wszystko co idealnie nadaję się do przetarcia, odrapania i jak wydawało mi się do tej pory jest zdecydowanie bardziej plastyczne w obróbce.
Oczywiście jakaś nieudolna próba na szkle, a konkretnie na słoiku miała już swoje miejsce, jednak zakończona niepowodzeniem, jeszcze bardziej zacieśniła "moją współpracę" z tym co drewniane, słoiki, butelki, talerzyki okazały się BLE! na długo długi, długi czas...
Jednak wciąż powiększające się szklane zbiory, określane przeze mnie nie inaczej jak skup butelek ;) w pewnym momencie spowodowały, że skoro już są, wypadałoby je chociaż przejrzeć, wybrać te nadające się do ozdobienia i zagruntować. Właśnie to ostatnie wychodziło mi w pracach na szkle najlepiej, gruntować, nakładać podkład o tak, w tym nie miałam sobie równych ;) Powstała piękna kolekcja białych szklanych przedmiotów o których wspominałam w wrześniu na facebooku.
Na pierwszy ogień poszła wielka butla, balon tudzież gąsior na wino. Pierwszy pomysł na nią to lampa, podstawa idealna, ze względu na gabaryty i kształt. Zaczęło się od pomalowania butli, taka bialusieńka odstała sobie tydzień, parę przymiarek serwetkowych i tych papierowych było, nic jednak nie pasowało. Dopiero zakup pięknego papieru Hobby&Blu spowodował, że się przełamałam wiedziałam, że takie jest jego przeznaczenie i znalazł się na butelce.....nareszcie! ;)
Nie pozostało mi już nic innego, jak tylko dalej ozdobić butelkę i ją pocieniować. No właśnie, ten proces, a raczej zbieranie się do niego to uwaga...kolejny miesiąc zmagań ze sobą. Jak to zrobić, żeby tego nie zepsuć, jakie kolory wybrać, co powinno dominować itd.
Nie wiem jak to się stało, ale tydzień temu nadeszła ta wiekopomna chwila, butla trafiła na stół, wszystkie farby jakie posiadam w trop za nią. Obejrzałam jeszcze raz motyw, nie ukrywam, że jak na pierwszy raz dość trudny, ale zrobiłam to z premedytacją, wiedziałam, że jak przykleję taki piękny papier, to bardziej się zmotywuje żeby tej pracy nie schrzanić ;) 
Pierwsze malowanie, ojj delikatne to było wręcz niewidoczne, no cóż bałam się, ręce się trzęsły, jakbym pracowała nad renowacją jakiegoś dzieła Matejki ;) Efekt był taki, że następnego dnia praca dopiero nabrała koloru. Przysiadłam jeszcze raz do tego dzieła i już zdecydowanie odważniej mieszałam kolory, sam motyw miał dość bogate barwienie, choćby ten niebieski odcień miedzy kwiatami. Ale powolutku domalowywałam kolejne części, żeby całość nie była zbyt mdła zdecydowałam się na kropkowanie, lampa w końcu miała być leciwą i ten zabieg pozwolił to wydobyć :) Całość wykończona matowym lakierem.
Nad technicznymi sprawami jak nawiercenie otworu, zamontowanie obsadki i przeprowadzenie kabla nie będę się już rozpisywać, to w porównaniu z ozdabianiem to już pikuś ;)
Efekty są następujące:






 A tak prezentuje się wieczorową porą. Abażur wybrałam najprostszy z możliwych, według producenta ma barwę waniliową( na zdjęciach wyszedł wręcz biały) pożółkła barwa idealnie współgra z tłem na podstawie lampy. Motyw zdobiący abażur wycięty został z koronkowej bluzki, wspólnym łącznikiem między górą a dołem lampy miał być bordowy kolor.

Wiem, że te z Was, dla których decoupage na szkle jest codziennością, odbiorą ten post jakbym co najmniej opisywała operację na otwartym sercu ;) Z drugiej strony mam nadzieję, że te z Was, które jeszcze się wahają i są pełne obaw tak jak ja do tej pory, przełamią się ;)

Moje pierwsze wyzwanie uznaje za zakończone, na pewno nie była to moja ostatnia praca nasz szkle (aż mi się nie chcę wierzyć, że to słowa mojego autorstwa).
Jak widać niemożliwe stało się możliwe! :)

Pozdrawiam gorąco i czekam na Wasze opinie.
debiutantka paniKa :)

6 komentarzy:

  1. No i brawo! Teraz już będzie z górki:) Dużo rzeczy w tej pracy sobie zaplanowałaś jak na pierwszy raz i wyszłaś z wszystkiego obronną ręką. Najbardziej podoba mi się tełko, piękne kolory i kropeczki, pewnie bez motywu też powstałaby piękna lampa. Zawsze mówię, ćwiczcie na butelkach, bo nie żal... a sama mam często tak jak ty, wielodniowe przymierzanie się do butelki, dobieranie motywu, jakby to było jakieś dzieło na konkurs, a nie flaszka, którą można jeszcze raz kupić, czy znaleźć:), a niektóre butle wciąż stoją i czekają sobie na wenę:) Piękny baniakowaty kształt tej lampy, aż cieszy oczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf kamień z serca, dziękuje ci bardzo :) Bardzo cieszę się z takiej opinii, tym bardziej, że twoje decu na szkle to prawdziwe perełki, nad którymi nie sposób przejść obojętnie,nieustająco mnie zachwycają :)Myślałam, że lampa w sezonie jesień/zima 2012 nie będzie mi umilać wieczorów, ale jednak misja została pomyślnie zakończona ;) Flaszek (tych opróżnionych rzecz jasna;) ci u mnie dostatek, więc na pewno jeszcze coś zdziałam!
      Dziękuje raz jeszcze i gorąco pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Fantastyczna lampa wyszła. Mój abażur sprzed metamorfozy pasowałby do tej szklanej podstawy.
    pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Masz rację, byłby idealny;) Mam taki stelaż, ale niestety chyba dwa razy większy od tej podstawy, więc rozglądam się za naprawdę pokaźnych rozmiarów butelką (podstawą). Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. A ja zapraszam Cię do mnie po wyróżnienie :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.